wtorek, 13 września 2016

Powroty, Latające Psy i małe Internet Treasures

Dziś post długi, bo...

Pimpek w tymczasowej obroży, którą nosił po powrocie z Giganta

Wróciłam z wakacji. Nie było to łatwe, bo od razu zostałam przysypana nauką. Pies nie ucierpiał, ale blog owszem. Toteż wracam. Tu, do psiej blogosfery, pisać i przede wszystkim czytać. Zdecydowanie, nie jestem na bieżąco w Waszych historiach ;)
Na szczęście nieco się przeziębiłam (ach ta klimatyzacja w tramwajach!) i mam czas zajrzeć na bloggera.
Jedna z niewielu rzeczy, które zarejestrowałam to konkurs z okazji premiery Sekretnego Życia Zwierzaków Domowych, w którym bierze udział Ginka (a właściwie jej właścicielka). Na pewno je znacie, dla porządku jednak oto link do ich bloga KLIK. Filmik, który zrobiły jest świetny i jestem pewna, że wygraną mają w kieszeni! Możecie zobaczyć go tu: KLIK
To tyle w temacie Internet Treasures. Teraz o naszych planach.

Nowy rok szkolny dał mi sporą motywację do pracy z psem. Widzę już, że jest nieźle rozpieszczony (wakacje u dziadków... ech...) i musimy solidnie wziąć się do roboty. Obecnie na tapecie znajduje się komunikacja bez smyczy. Trochę opadło nam przywoływanie, zastanawiam się czy nie wrócić na parę dni do Długiej Linki. No i problemem jest odległość od psa w momencie wydawania komendy - im jestem dalej, tym polecenie ma niższy priorytet. Chcę wydłużyć odległość, na którą komendy są ochoczo i radośnie wykonywane.

Jeśli chodzi o szczegółowe ćwiczenia, to robimy zmiany pozycji i utrzymywanie pozycji przy nodze w ruchu. Poza tym, zamierzam ogarnąć wreszcie sztuczki z facebookowego wyzwania. Mamy duże zaległości.

Tak obecnie wygląda Pimpka figura. Jest nieźle, aczkolwiek
mógłby mieć lepsze mięśnie. Dlatego...

Chcemy też z Beatą porządnie zacząć biegać. Najczęściej jednak kończy się na jednym treningu a potem wypada COŚ. Tym razem, COŚ objawiło się nam w postaci zapalenia spojówek u Riko i katary u Pimpka. Tak, mojemu psu cieknie z nosa. Farsa. Dostaje syropek (w życiu nie sądziłam, że uczenie psa lizania wskazanego przedmiotu na komendę będzie tak przydatne!) i tabletki na odporność. Jak się wykurują, ruszamy.

Na razie ćwiczymy rzuty dyskiem. Robimy to co najmniej dwa razy w tygodniu i widać jakieś postępy. Nie możemy ćwiczyć przecież z psami umiejąc rzucić tylko krótkiego backhanda!


Z innej beczki: byłyśmy na Latających Psach. Niestety, udało się tylko w sobotę, ale tradycji stało się za dość. Widziałyśmy wspomniane wyżej Natalię i Gi, Joannę Korbal z Lorie i Lackim, (leżące grzecznie w klatkach) Sorina i Baloo (Sorina chyba nie trzeba nikomu przedstawiać zaś Baloo należy do właścicielki bloga Heart Chakra KLIK), Corso oraz oczywiście wiele innych znanych i nieznanych psiaków. Muszę się pochwalić, otóż udało mi się namówić Pimpka do pływania. Słowo wyjaśnienia - czarny wodę kocha, ale zawsze tylko w niej brodzi. Tym razem, w pogoni za zabawką kilka razy dotarł tam, gdzie pod łapkami nie miał już gruntu! Niestety, nie udało mi się zrobić odpowiedniego zdjęcia...

Wykontrastowałam to zdjęcie, no bo zobaczcie na tę minę!
Pływający Riko





Cały dzień upłynął nam bardzo miło, na Polu Mokotowskim spędziliśmy osiem godzin. Do domu wróciłyśmy podpierając się nosem. Wystarczyła nam jednak chwila odpoczynku i już poszłyśmy "ochrzcić" świeżo kupione dyski :D Oczywiście, bez psów.
Jedyne czego żałuję, to że znów nie udało mi się dorwać tego cudownego kocyka z logo Dog Chow...

W oczekiwaniu na spacer
Adopciaków

Byłabym zapomniała! Postanowiłam nauczyć się grać na gitarze. Jak na razie niemal codziennie wyjmuję ją z szafy i przerabiam kolejne lekcje (korzystam z aplikacji Yousician). Piszę to tu, bo boję się rychłej utraty motywacji. Mam nadzieję, że z Wami się uda ;)

No co Ty, matka, ty i gitara?

środa, 3 sierpnia 2016

ZNALAZŁ SIĘ!


Pimpek wrócił do domu! 
Oczywiście, nie do Warszawy a na wieś.
Wczoraj rano, gdy dziadek wstał (ok. godziny 6:00), Pimpek już siedział na schodach. Bez obroży, nieco głodny, ale cały i zdrowy! Teraz siedzi w kojcu, wyprowadzany na spacery. Luzem lata tylko gdy ktoś jest w obejściu. 
Nową obrożę już kupiłam no i rozglądam się za jakąś fajną adresówką...

sobota, 30 lipca 2016

ZAGINĄŁ

Miało być zupełnie inaczej. Miałam opisywać nasze seminarium z Kamilą Buryn. Miałam pisać jak wspaniale spędzamy czas na wsi. Bo to prawda, było świetnie. Do środy. W zeszłym tygodniu wróciłam na parę dni do Warszawy by przyjąć pielgrzymów na ŚDM. Pimpek oczywiście został. W środę rano dziadek wypuścił go jak co dzień z kojca. I to ostatni raz kiedy widzieliśmy Pimpusia. Przyjechałam tego samego dnia. Od tej pory szukam. Nikt nic nie wie. Proszę, jeśli możecie, pomóżcie!

Oto link do wydarzenia na fb.
https://www.facebook.com/events/295460247474130/?ti=cl

wtorek, 12 lipca 2016

Raz kozie śmierć!

Podczas naszego pobytu na działce, odważyłam się pierwszy raz pojechać na rower z Riko.
Ok, nie mówię, że nigdy nie jeździliśmy na rowerze, bo często brałam go ze sobą, ale zawsze bałam się wziąć go na smycz i pozwalałam mu biegać samopas. Ci co znają Rikackiego dobrze wiedzą, że ciągnie jak traktor. Teraz rozumiecie moje obawy "przed śmiercią"?

Gotowi do drogi!
Mimo wszystko bardzooo ufam Riko, więc odważyłam się na wsi (!), gdzie jest o wiele więcej nowych i nieznanych zapachów, pojechać z nim na rower na smyczy. Pierwszy raz to miała być chwilka, prawie nic. Wyszło jak wyszło i zrobiliśmy 4.53 km.

Pierwsza przejażdżka
Przyznaje, że gdybym nie zaczęła z nim biegać nie udałoby się, bo to dzięki tym wszystkim komendom nic nam się nie stało i wyszliśmy cało. Na początku byłam lekko zdenerwowana, jak Riko się zachowa, jednak bez potrzeby. Gdy tylko podpięłam go do roweru, wsiadłam i powiedziałam "naprzód" Riko przyjął dobrą pozycję. Oczywiście na początku powolutku, bo nie czułam się pewnie. Riko całą drogę biegł przed rowerem i delikatnie ciągnął (a myślałam, że znowu będę mieć traktor zamiast psa, za takie rozrywki to ja dziękuję!), reagował na wszystkie zmiany tempa, skręty (jestem pełna podziwu, odróżniał prawo od lewego po jednej komendzie), zatrzymania, a także trzymanie się blisko pobocza, kiedy wjechaliśmy za asfaltową drogę. No czego chcieć więcej? Ha, ja zawsze chcę więcej.

Przydałoby się, żeby kiedy mu mówię że ma przerwę na siku, to on mnie posłuchał, a nie dalej biegł. Sama czasem potrzebuję odpoczynku!. Wyszło na to, że Riko podczas drogi tylko raz się załatwił.

Nowy sposób wspólnego spędzania czasu spodobał mi się tak bardzo, że dwa dni później wybraliśmy się znowu na rower, tym razem dalej i przejechaliśmy 6,50 km. Byłam już bardziej pewna siebie i czułam że nic się nie stanie.
Druga przejażdżka
Oczywiście napotkaliśmy rozproszenia, które wymagały od psa opanowania. Za pierwszym razem były to tylko psy i UWAGA krowy! Riko zupełnie je olał. Ale co tam krowy, na drugim bikejoringu (tak, myślę że mogę to tak nazwać) spotkaliśmy też koty i konie. Ale to jeszcze nie wszystko. Ostatni, największy sprawdzian dla mojego dzielnego psa myśliwskiego to sarna! Gdy tylko ją zobaczyłam przez głowę przeleciały mi wizje Riko rzucającego się za nią w pogoń, ze mną na drugim końcu smyczy... Pomyślałam tylko "błagam nie zauważ tej sarny i dalej biegnij przed rowerem!" Ku mojemu zdziwieniu przejechaliśmy normalnie, zupełnie jakby był to zwykły element krajobrazu. Sarna też nas zignorowała, nie przestając radośnie skakać  Zastanawia mnie tylko, czy Riko zauważył lub przynajmniej wyczuł tę sarnę i ją zignorował czy po prostu był gapą i nie zdawał sobie sprawy z jej istnienia.
Podsumowując bardzo ciesze się, że ponownie zaufałam mojej muci i przetrwaliśmy obie wycieczki.

Rodzinka! :P  

piątek, 1 lipca 2016

Dzień psa

W tym wyjątkowym dniu, życzymy wszystkim naszym psim przyjaciołom jak najwięcej:

-spędzania czasu z przewodnikiem
-jedzonka
-spania
-psich przyjaciół
-wspólnych zabaw 
-zabawek 
-radości z treningów i innych aktywności 
-długich spacerków bez smyczy
-duuuużo miziania 

Życzy:
Beata i Riko
Lena i Pimpek 




niedziela, 26 czerwca 2016

Wakacje



Pełno na bloggerze postów o tym tytule, ale co można innego napisać? Przecież jest LATO :D
Jego początek poszłyśmy świętować tak jak zakończenie (KLIK), czyli nad naszą kochaną Wisłą!
Jakiś czas temu, odkryłyśmy takie fajne jeziorko, bardzo praktyczne - żeby do niego dojść nie trzeba przedzierać się przez osty i dwumetrowe pokrzywy.




Upał nie z tej Ziemi, na dłuższy spacer możemy wybrać się albo wcześnie rano, albo dopiero wieczorem. Inaczej i my, i psy mamy języki do pasa. W dodatku, chodniki parzą w stopy i łapy. Na razie czekamy na burzę, miejmy nadzieję, że oczyści nieco atmosferę. 

Tak, podoba mi się to zdjęcie!





Plany? Oczywiście, że mamy plany, ale co z tego wyjdzie... Ja z Pimpkiem w najbliższy weekend wybieramy się na seminarium obi z Kamilą Buryn. Mam nadzieję, że dostanę solidnego kopa, bo ostatnio coś krucho u mnie z motywacją...

niedziela, 19 czerwca 2016

Frizgility - podejście pierwsze

Działo się to już niemal dwa tygodnie temu. Wtorkowym popołudniem siedziałam nad książkami (koniec roku...) gdy otrzymałam wiadomość od Beaty:

"Wychodzimy, bierz frisbee"

Miotana pomiędzy potrzebą wytchnienia a poczuciem obowiązku, z wyrzutami sumienia zebrałam się i wyszłam. Kiedy zobaczyłam, jak Beata wychodzi, obładowana wszelkimi fantami wiedziałam, że nie jest dobrze...

Pomijając niedogodności związane z niestabilnością całego sprzętu (tunel z Biedronki i naprędce skonstruowane hopki), nie było źle. Nie wiem co odbiło Pimpkowi jeśli chodzi o aport (u Riko to normalne), pewnie był zbyt podniecony. Ogólnie, to są jakieś nadzieje.


Potem, poćwiczyłyśmy rzuty (to się zawsze przyda) i Beata wróciła do domu. Ja jeszcze trochę się przeszłam i porzucałam Pimpkowi. Jestem z niego niesamowicie dumna, bo usiłował nawet wyskakiwać po dysk! Wprawdzie ani razu mu się nie udało, ale idziemy w dobrym kierunku.
Do nauki wróciłam nabuzowana pozytywną energią, zaprawdę powiadam Wam - tego mi było trzeba!


poniedziałek, 13 czerwca 2016

Po długich oczekiwaniach...

Wreszcie jest filmik z naszego Speed Way'u na Dog Games Spring! :)
(Tak, wiem, już bliżej do DG Summer, ale ciiii).


niedziela, 22 maja 2016

Wracamy do żywych

Dość długo nas na blogu nie było, ale to nie znaczy że nic nie robiliśmy. Wręcz przeciwnie- zajęcia na kursie, szkoła, codzienne wybieganie psa- to wszystko stawia mnie pod ścianą i powoduje że mam bardzo mało czasu na wejście na bloga i napisanie czegokolwiek. Podczas naszej nieobecności sporo się zdarzyło czyli po prostu- nie wiało nudą ;)
23-24 kwietnia wybraliśmy się na nasze pierwsze Dog Games Spring. Startowaliśmy w SpeedWay'u i przyznaję, że jestem bardzo zadowolona z wyjazdu na te zawody. W sobotę Riko przebiegł 30 km/h, myślałam że biega o wieeele wolniej. Sądziłam, że już szybciej nie da rady pobiec. Myliłam się, w niedziele pobiegł 31 km/h! Nie wygraliśmy, ale spełniliśmy jedno z naszych wielu marzeń i na pewno ten weekend nigdy nie zostanie przez naszą dwójkę zapomniany. Pamiętamy razem z Leną, jak Riko bardzo wolno biegał, ale odkąd biegamy agilitki (regularnie, minimum raz w tygodniu), Riko zaczął coraz szybciej biegać. Już za nim nie nadążam i trochę rozumiem właścicieli borderów. Biegałam kilka torków z borderzycą koleżanki i przyznaje że jest to trudne.

foto by Pola Dąbrowska

Mam nagrania, ale filmik pojawi się w bliżej nieokreślonej przyszłości.

Ciągle pada

Maj upływa nam pod znakiem deszczowej chmury. Już pogodziłam się z tym, że w tym miesiącu nie uda mi się nabić na endomondo 150km (jak na razie 94//150km...) bo co wyjdę z domu z myślą "idę na długi spacer to zaczyna lać...
W dodatku w międzyczasie przypałętało mi się jakieś choróbsko. Oczywiście, wtedy tylko na siku... No i dwa wyjazdy na wieś- tam spacery wyglądają zupełnie inaczej. 
Teraz, żeby to nadrobić, musiałabym pochodzić po 10km dziennie. Niestety, szkoła... Nie mam jak wygospodarować w tygodniu 2,5h na spacer.
Dlatego, jak tylko pogoda robi się ładna- lecimy! Do lasu (kiedy trasę wybiera Beata) i nad Wisłę (gdy ja mam coś do powiedzenia). Mamy to szczęście, że mieszkamy tylko kilometr od wody, a odkąd chodzę z endomondo zdałam sobie sprawę jak mało to jest.
Mam nadzieję, że w czerwcu pogoda będzie bardziej przychylna moim planom.


Beata, nowa tapeta?



Latające Psy- byliście już? My tradycyjnie czekamy na Warszawę, z innych miast oglądamy streamy Darka... Nie to samo, ale musi wystarczyć.

No i bonus- ta mina!


wtorek, 3 maja 2016

5 lat razem, czyli mówcie mi MYCROFT

W poniedziałek, 2 maja, minęło pięć lat od adopcji Pimposzka, więc mój węgielek obchodził swoje umowne ósme urodziny! Kiedy okazało się, że tego samego dnia wypada spotkanie warszawskich Sherlockian (a oglądam Sherlocka BBC od dwóch lat), byłam w kropce. Nie mogę zostawić jubilata samego na pół dnia! Na szczęście, towarzyszki-fandomerki okazały się bardzo tolerancyjne, i pozwoliły mi zabrać psa (DZIĘKUJĘ!) Jestem (wbrew pozorom) bardzo nieśmiała, a obecność czterołapnego przyjaciela pozwala przełamać lody. Warto wspomnieć, że Pimpek został przechrzczony, dla fandomu imię jego brzmi MYCROFT. 

Zachowanie jak zawsze nienaganne


Bawiłam się wspaniale, owszem, uciekłam przed czasem, ale to już było za dużo dla mnie. No i, nareszcie coś wygrałam (dziękuję z tego miejsca Faustynie, to wyłącznie Twoja zasługa!). 

Wychodząc z parku, próbowałam namówić szacownego jubilata na kąpiel w fontannie, ale (delikatnie mówiąc) nie wykazywał entuzjazmu...

Pańcia, co ty?

Pogoda była jednak tak piękna, było tak cieplutko, że nie potrafiłam po prostu zniknąć w tunelu metra i tak oto, drogę od placu Krasińskich aż do metra Marymont przebyliśmy spacerkiem, po drodze wstępując do Starbucksa- z psem, polecam! W połowie trasy, ze względu na temperaturę, przekonałam Pimposzka do wypicia odrobiny mangowego smoothie. Ten zastrzyk energii pozwolił węgielkowi dotrzeć do celu.




Na prezent musi Pimpek jeszcze troszkę poczekać (aż zdobędę fundusze), na razie dostał worek ciastek i ten oto filmik. Planowałam go od stycznia, miejmy nadzieję, że jakoś to wygląda ;)
Znalazły się w nim, oprócz klipów nagranych teraz, nagrania archiwalne- wiecie, że kufa Pimpusia nie była kiedyś siwa? Ja się zdziwiłam...


niedziela, 17 kwietnia 2016

Do biegu, gotowi...

Tak, tak! Wracamy do gry! Wczoraj nareszcie dostałam sledy w dobrym rozmiarze a to oznacza... wielki powrót biegania! 
Nie można od razu przeholować, dziś w sumie więcej chodzenia niż biegania, ale nie od razu Kraków zbudowano, będzie tylko lepiej!


Teraz uczymy się na pamięć cudownych artykułów z bloga G'Iro i Suri. Agnieszko- jeśli nas czytasz- napisz więcej w tej kategorii, czekamy z utęsknieniem!

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Wiosenne Frisbowanko

Ostatni weekend był bardzo ciepły i słoneczny, pogoda idealna do spacerów i treningów. W dodatku zmiana czasu pozwala dłużej cieszyć się widocznością na spacerach. Postanowiłyśmy przypomnieć psiakom trochę zabaw z dyskiem. Nadmieniam tu, że jesteśmy absolutnymi lamerkami ;)
Wzięłyśmy ze sobą gumowy naleśnik z Trixie [którym rzucić się nie da], nie normalny dysk. Dlaczego? Cóż, psiaki były zmęczone, ryzykowałyśmy, że nie będą chciały pracować, bałyśmy się złych skojarzeń z prawdziwym krążkiem. Riko był po treningu agi, Pimpek przez półtorej godziny ogryzał wołową nogę. Zawsze nagrywamy treningi, żeby później przeanalizować- co wyszło, co zrobiłyśmy źle. Postanowiłyśmy się z Wami podzielić paroma ujęciami.



Macie jakieś rady? Chcemy zajmować się tym nieco bardziej na serio, dlatego czekamy na Wasze opinie.

sobota, 2 kwietnia 2016

Pimpkowy Haul Kwartalny I/16

Pierwszy z czterech zaplanowanych przeze mnie na ten rok hauli. Przedstawiam Wam zakupy ze stycznia, lutego i marca!

Klatka. Wspaniała, wymarzona, nareszcie u nas. Dwudrzwiowa. Miała być na seminaria, ale jej waga... No coż, zostaje w domu a ja rozglądam się za materiałową. Ale niczego nie żałuję.
Pimpek od razu do niej wszedł, uwielbia ją. Z legowiskiem w zestawie.

zdjęcie zrobione przed chwilą

Z klatką przyszło to. Nie będę tu wypisywać wszystkich paczek ciastek i worków karmy kupionych w ciągu tych trzech miesięcy, ale te zasługują na wzmiankę- okazały się absolutnym hitem, od stycznia zawsze mam je w domu.


Sprzęt do biegania czyli pas i szelki- Sledy niestety za duże, kupimy nowe, robione na zamówienie. Te zachowam, na pewno kiedyś będę miała większego psa.


Zabawka z Pepco. Czeka na odpowiedni moment. Kupiłam też wtedy obrożę, przerobiłam na odblaskową i zgubiłam. 


Zabawka z Tesco. Kupiona pod wpływem impulsu, jeszcze nie podana psu.


Pojemnik na woreczki, również z Tesco. Nareszcie nie rozwijają mi się w plecaku.


Pluszowe jajko za naklejki, Tesco.



Ażurka czerwona w rozmiarze XS. Jest nieco krzywa, bardzo mnie to rozczarowało. Brakuje mi jeszcze M i Jumbo.


Cała kolekcja



Koziołek, dalej nie profesjonalny ale już bardziej zbliżony do ideału niż nasz okrągły.


Wyplecione przeze mnie szarpaki, dwa rodzaje- w Akademii 4 Łapy z prześcieradeł, są raczej jednorazowe, były dwa cienkie i jeden grubszy, 

ale po treningu jeden z nich wygląda jak na zdjęciu poniżej



I plecione w domu szarpaki polarowe. Jest szał.


Koszyczek i śmigusówki- na Wielkanoc.


Chip. Jeden Pimpek już ma, ale gdy prosiłam o sprawdzenie danych, okazało się, że nie działa. I tak oto Pimposzek ma pod skórą już dwa ziarenka ryżu. Dołączona była taka zawieszka.


Nieco przeraża mnie ten stosik... A szczególnie suma pieniędzy, które opuściły mój portfel...




poniedziałek, 28 marca 2016

Wesołych Świąt!

Radosnych świąt Zmartychwstania Pańskiego, wielu łask Bożych, smacznego jajka i mokrego dyngusa

Życzą
Lena i Pimpek
Beata i Riko

środa, 23 marca 2016

Jaki Pan, takie... marzenie

A jak uczy nas najnowszy numer "Dog & Sport" marzenia warto realizować. Jedno z nich niedawno się spełniło.

W dniach 5-6 marca uczestniczyliśmy z Pimpkiem w warsztatach "Jaki Pan taki kram - jaki Pan taki pies" organizowany przez Kasie Bargiełowską (możecie kojarzyć ją z TVP - to ona była behawiorystką w programie "Przygarnij mnie") z Akademii 4 Łapy. Do siedziby akademii mam dziesięć minut spacerkiem, szkoda było nie skorzystać, zwłaszcza że zajęcia były darmowe. Musiałam tylko napisać wierszyk, zlituję się nad Wami i go NIE przytoczę...

W sobotę przyszliśmy bez psów, odbyła się prelekcja na temat psich potrzeb. Zrobiłam pełno notatek, ale jeszcze nie miałam czasu ich uporządkować... W części warsztatowej podobieraliśmy się w pary i robiliśmy zapewne znane Wam ćwiczenie- jedna osoba jest psem, druga próbującym coś przekazać przewodnikiem. Tym razem było bez klikera, ale ciastka były prawdziwe. Potem robiliśmy własnoręcznie zabawki, przyszedł też przedstawiciel firmy Nativia [radzę wybrać czeską wersję językową, polska jest pusta] próbujący zachęcić nas do zakupu karmy.

Za wszystkie zdjęcia z warsztatów dziękuję Ludmile Sierakowskiej

Kasia pokazująca nam jak się bawić


Drugiego dnia zajęcia odbywały się na placu treningowym. No, tu to błyszczeliśmy! Z naszą już perfekcyjnie zrobioną pozycją przy nodze (chwaliłam się? no, to teraz to robię!) nie mieliśmy najmniejszego problemu z utrzymaniem kontakty wzrokowego. Parę minut z chodzenia na luźnej smyczy i rozeszliśmy się po terenie. Przez większość czasu mogliśmy robić co chcemy, ja skupiłam się na przeszkodzie, Pimpek zaś kiedy tylko mógł wbiegał w tunel.

Pimpek wyskakuje z obrazka

W tym zdjęciu się zakochałam


I ćwiczymy żabę


Ogólnie, bardziej podobał mi się pierwszy dzień warsztatów, drugi nie był dla nas niczym nowym, nie dowiedzieliśmy się niczego, czego nie wiedzielibyśmy wcześniej. 


Następnego dnia, w poniedziałek przyjechała PB. I, nareszcie, po trzech miesiącach- pozbyliśmy się długiej linki! Teraz leży grzecznie i czeka na kolejne zajęcia z tropienia. Zamiast niej, na spacery zabieram butelkę z wodą- używam jej zamiast dysków fishera. Przynajmniej nie ma ryzyka zranienia psa metalową krawędzią, nawet przy trafieniu w oko.

W kolejną niedzielę pojechałam z Pimpkiem na nasze pierwsze zajęcia z OBI! Ćwiczyliśmy wysyłanie i prędkość kwadratu, nakręcenie na koziołek oraz zaczęliśmy CHODZENIE przy nodze. Nie byłam zadowolona z Pimposzka, był kompletnie wyłączony, ciągle musiałam go skupiać. 


Tymczasem Beata i Riko byli na treningu Warsaw Pack of Hounds, z tej okazji wyhaftowałam in obróżkę i smycz. Na trening niestety nie zdążyłam się załapać, ale może następnym razem...

Nadszedł pierwszy dzień wiosny, trzeba było go uczcić a jak zrobić to inaczej niż przez długi spacer nad Wisłę? To nasze (moje i Pimpka) ulubione miejsce, ale nie chodzimy tam za często- żal mi go tak ciągle odwoływać od wody, a on tak strasznie chce tam wskoczyć.




Na święta wyjeżdżamy na wieś, poćwiczymy w rozproszeniach i (mam nadzieję!) pojeździmy na rowerze.