A jak uczy nas najnowszy numer "Dog & Sport" marzenia warto realizować. Jedno z nich niedawno się spełniło.
W dniach 5-6 marca uczestniczyliśmy z Pimpkiem w warsztatach "Jaki Pan taki kram - jaki Pan taki pies" organizowany przez Kasie Bargiełowską (możecie kojarzyć ją z TVP - to ona była behawiorystką w programie "Przygarnij mnie") z Akademii 4 Łapy. Do siedziby akademii mam dziesięć minut spacerkiem, szkoda było nie skorzystać, zwłaszcza że zajęcia były darmowe. Musiałam tylko napisać wierszyk, zlituję się nad Wami i go NIE przytoczę...
W sobotę przyszliśmy bez psów, odbyła się prelekcja na temat psich potrzeb. Zrobiłam pełno notatek, ale jeszcze nie miałam czasu ich uporządkować... W części warsztatowej podobieraliśmy się w pary i robiliśmy zapewne znane Wam ćwiczenie- jedna osoba jest psem, druga próbującym coś przekazać przewodnikiem. Tym razem było bez klikera, ale ciastka były prawdziwe. Potem robiliśmy własnoręcznie zabawki, przyszedł też przedstawiciel firmy Nativia [radzę wybrać czeską wersję językową, polska jest pusta] próbujący zachęcić nas do zakupu karmy.
Za wszystkie zdjęcia z warsztatów dziękuję Ludmile Sierakowskiej
Kasia pokazująca nam jak się bawić |
Drugiego dnia zajęcia odbywały się na placu treningowym. No, tu to błyszczeliśmy! Z naszą już perfekcyjnie zrobioną pozycją przy nodze (chwaliłam się? no, to teraz to robię!) nie mieliśmy najmniejszego problemu z utrzymaniem kontakty wzrokowego. Parę minut z chodzenia na luźnej smyczy i rozeszliśmy się po terenie. Przez większość czasu mogliśmy robić co chcemy, ja skupiłam się na przeszkodzie, Pimpek zaś kiedy tylko mógł wbiegał w tunel.
Pimpek wyskakuje z obrazka |
W tym zdjęciu się zakochałam |
I ćwiczymy żabę |
Ogólnie, bardziej podobał mi się pierwszy dzień warsztatów, drugi nie był dla nas niczym nowym, nie dowiedzieliśmy się niczego, czego nie wiedzielibyśmy wcześniej.
Następnego dnia, w poniedziałek przyjechała PB. I, nareszcie, po trzech miesiącach- pozbyliśmy się długiej linki! Teraz leży grzecznie i czeka na kolejne zajęcia z tropienia. Zamiast niej, na spacery zabieram butelkę z wodą- używam jej zamiast dysków fishera. Przynajmniej nie ma ryzyka zranienia psa metalową krawędzią, nawet przy trafieniu w oko.
W kolejną niedzielę pojechałam z Pimpkiem na nasze pierwsze zajęcia z OBI! Ćwiczyliśmy wysyłanie i prędkość kwadratu, nakręcenie na koziołek oraz zaczęliśmy CHODZENIE przy nodze. Nie byłam zadowolona z Pimposzka, był kompletnie wyłączony, ciągle musiałam go skupiać.
Tymczasem Beata i Riko byli na treningu Warsaw Pack of Hounds, z tej okazji wyhaftowałam in obróżkę i smycz. Na trening niestety nie zdążyłam się załapać, ale może następnym razem...
Nadszedł pierwszy dzień wiosny, trzeba było go uczcić a jak zrobić to inaczej niż przez długi spacer nad Wisłę? To nasze (moje i Pimpka) ulubione miejsce, ale nie chodzimy tam za często- żal mi go tak ciągle odwoływać od wody, a on tak strasznie chce tam wskoczyć.
Na święta wyjeżdżamy na wieś, poćwiczymy w rozproszeniach i (mam nadzieję!) pojeździmy na rowerze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz