czwartek, 29 października 2015

I co z bieganiem?

Czyli jesienny dół. 
Nie cierpię jesieni. Może Pimpek ma mnóstwo energii, nareszcie nie zdycha od gorąca, biega, skacze, jakby mógł to by latał, ale ja zdecydowanie wolałabym siedzieć pod kocykiem. Nie oznacza to, że przestałam lubić wychodzenie - mam psy 5 lat i przez ten czas TRZY razy nie chciało mi się iść na spacer. Tyle, że teraz jest zimno, ciemno, mokro, pies musi chodzić w kamizelce odblaskowej, ma brudne łapy (czyli ja mam brudną kurtkę i spodnie), piłka cała w błocie a w perspektywie mróz.
O ile ja się nie poddaje i dzielnie przemierzam okolicę, to Beata zaczęła ostatnio negować sens naszego biegania. W związku z tym, na dzisiejszy trening wyszłam sama. Niestety, moje Endomondo znowu się wykrzaczyło, więc nie podam Wam ani tempa, ani odległości ale powoli przymierzamy się do przejścia do następnego etapu :D

W niedawnej, prawdziwie jesiennej mgle, Pimpek wyglądał tak:


Zdjęcie zrobione telefonem.

czwartek, 22 października 2015

Nie rozumiem ludzi

Z tego co wiem, fajerwerki są na sylwestra a petardy na Wielkanoc? A pioruny i grzmoty latem? W drugiej połowie października nic nie ma? Ta. Zdawało mi się. 
W połowie wczorajszego wieczornego spaceru rozległ się huk. Pimpek napiął wszystkie mięśnie, ale jeden strzał jeszcze wytrzyma. Niestety, strzeliło drugi, trzeci, piąty raz. Musiałyśmy wracać. Dobrze, że Pimpek ciągnął w stronę domu a nie w siną dal i dobrze, że po pierwszym huku zdążyłam zapiąć go na smycz, ale i tak sporą część drogi musiałyśmy nieść go na rękach. 
Zostawiłyśmy psiaki w domu i poszłyśmy zobaczyć na polanę z której dobiegały krew w żyłach (Pimpka) mrożące odgłosy kto jest taki mądry. Jakaś grupa w wieku nastoletnim próbowała wypuścić w niebo balony. Po co były im do tego petardy? Nie wiem. Ale myślę, że przecież nie tylko Pimpek boi się wystrzałów. Może przez ich głupotę jakiś burek pognał w siną dal? 

Takie artefakty pozostały po występach grupy ogniowej:

Dziurawe balony

To pomagało im przy odpalaniu ładunków

Został też fragment... Podpałki? Nie do końca wiem co to jest, ale dwie rzeczy są pewne
1. Jest to trująca substancja
2. Riko próbował ją dziś zjeść, powstrzymałyśmy go w ostatniej chwili

sobota, 17 października 2015

Jesienne zawody treningowe w Klubie Agillity Fort

Dziś, razem z Riko braliśmy udział w naszych pierwszych zawodach. Były to zawody agillity organizowane przez Klub Fort. Lena i Pimpek też byli - jako kibice.
Pogoda była fatalna. Cały czas lało (zresztą teraz, gdy piszę te słowa, leje nadal). Przynajmniej nie wiało.
Sędziował nie kto inny jak Monika Rylska, która w tym miesiącu zdobyła Mistrzostwo Europy w Agillity. BRAWA DLA NIEJ!!!
Startowaliśmy w dwóch Jumpingach 0.

Torek do J (I) wyglądał tak:

Jak teraz na to patrzę, to to wygląda masakrycznie


Dostaliśmy DIS jeszcze przed startem, za pomoc przy miękkim tunelu.

Tor do J (II) tak:


Tym razem, DIS był zupełnie z mojej winy, a właściwie - z winy deszczu i błota. Na zamieszczonym niżej filmiku wyraźnie widać jak się poślizgnęłam i nie pokazałam Rikusiowi hopki. Przeskoczył ją ze złej strony i o. A miałam nadzieję, że uda się chociaż ten bieg zaliczyć!



Bardzo się cieszę, że Riko sobie tak dobrze poradził. Bałam się, że zgłupieje kompletnie, a tak to tylko wyrwał się do mojej mamy na pierwszym starcie. Pierwszy bieg był na ażurkę Leny, drugi na moją piszczącą zabawkę i na drugim Riko był szybszy. Gdyby tylko tak okropnie nie lało...

Mokry i zmarznięty Rikuś w drodze do domku

czwartek, 15 października 2015

Przyszli obcy i hałasują

Jest ciężko. Wymieniają nam rury. O ile Riko znosił te wiertarki i krzyki całkiem dobrze, to Pimpek czuje się nad wyraz niepewnie. Obszczekuje obcych dopóki ich spokojnie nie obwącha (co z tego, że to ci sami co wczoraj...), zrywa się czasem z hałasem na jakiś większy hałas i cały czas jest czujny. Dziś mogę trochę posiedzieć z nim w domu, ale wczoraj większość czasu spędził na smyczy przywiązany do fotela.
Teraz siedzi na parapecie i nasłuchuje uważnie. Ćwiczę z nim kontakt, to się zawsze przyda.


środa, 14 października 2015

Problemy węgielków

W moim dość jeszcze krótkim życiu miałam dwa psy, kota i chomika. Zdjęć kota niestety nie mam, ale był czarny, z białym krawacikiem. Pierwszy z psiaków wyglądał tak:


Bunia. Łysinka na piersi, krzywe łapki i ok. 15 lat, ale była moim pierwszym psem.

Obecnego chyba nikomu przedstawiać nie trzeba:



Nie mam żadnego dobrego zdjęcia chomika pod ręką, ale chyba już załapaliście, że uwielbiam czarne zwierzaki? Wyglądają szczuplej, smuklej, są pełne gracji jak... No właśnie. Jak czarne pantery.
Ale ich uroda ma poważny mankament. Otóż kiedy zbliża się zima a dni robią się coraz krótsze... Na spacerze widzę tyle: 

Ta biała plama to Riko. Gdzie Pimpek? No właśnie.

Dlatego, gdy wychodzimy czy to po zmroku, czy to przed świtem zabieramy ze sobą kamizelkę odblaskową. Nie jestem zwolenniczką ubierania psów. Oczywiście, rozumiem ubranko na psiaku, który cały czas trzęsie się z zimna, ale jeśli nie jest to absolutnie konieczne... 
W każdym razie, teraz na spacerki Pimpek chodzi tak:


A jeszcze ze spraw bieżących? Pimpek był ze mną na treningu rally-o. Było świetnie, ale nie wiem czy uda nam się kontynuować zajęcia. Wczoraj zaś pojechaliśmy z Beatą i z Riko na torek agility (zdjęcia będą w weekend), poćwiczyć przed sobotnimi zawodami. 
Tak, tak, Riko będzie biegał! Dobrze widzicie. Spotkamy kogoś?


sobota, 10 października 2015

Był plan

UWAGA! Rozpisałam się.

Plan był. Miałyśmy jechać na torek agility, poćwiczyć trochę. Niestety, jak wyszłyśmy z domu okazało się, że dziś się tam nie dostaniemy, bo właścicielka terenu wybyła. Okej, krótka narada - co robimy? Przecież nie wracamy do domu, co to to nie. 
- A może wybrać się do tego parku co tu podobno jest w pobliżu? 
- Świetny pomysł. Wiesz jak tam dojechać?
- Pojęcia nie mam.
- To może sprawdzimy w internecie?
- Nie, coś ty. Idziemy na żywioł, będzie przygoda!
Jak łatwo się domyśleć, do parku nie dotarłyśmy. Ale nie dlatego, że zgubiłyśmy się. Po prostu, kiedy wysiadłyśmy z autobusu ("Nazwa brzmi podobnie, może to tu?") zobaczyłam wielki napis "MAXI ZOO". Nigdy tam wcześniej nie byłam i musiałam zaciągnąć Beatę do tego przybytku. Ona i Riko jeżdżą tam stosunkowo często, ale ja? Przygoda!
Przed wejściem zatrzymałam się i zaczęłam rozglądać się za czymś do przywiązania psa. Beata spojrzała na mnie jak na osobę niezbyt inteligentną i wymownym ruchem głowy wskazała na otwarte zachęcająco drzwi sklepu. Podążyłam za jej spojrzeniem. W środku kręciło się kilka zwierząt. No, to wchodzimy śmiało!
W środku okazało się, że miałyśmy wielkie szczęście, albo wielkiego pecha - zależy jak na to patrzeć. Trafiłyśmy bowiem na urodziny sklepu. Nasze psiaki mimo tak wielkich rozproszeń zachowywały się pięknie, wykonywały nawet komendy. Jako atrakcja, były porady behawiorysty. Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam, że behawiorystką tą jest pani Katarzyna Bargiełowska. Parę lat temu byliśmy u niej dwa razy i bardzo nam pomogła. Możecie kojarzyć ją z nadawanego niedawno w TVP programu "Przygarnij mnie". Porozmawiałyśmy z nią chwilę i udzieliła nam kilku cennych rad.
Jeśli chodzi o moje wrażenia ze sklepu... Jest upiornie drogo. Serio. W pierwszej chwili poczułam się jak w raju, ale spojrzałam na ceny... Można tam pojechać, żeby pomacać na żywo zabawkę czy coś co nas interesuje, ale kupić dużo taniej w internecie (np. tu). Ewentualnie można zaopatrzyć się tam w smaki. Także jedynym zakupem jakiego dziś dokonałam była gazeta "Mój pies i kot" z pobliskiej Biedronki.
Wieczorem poszłam z Pimpkiem pobiegać. Byliśmy sami, bo Beata wybyła nie wiem gdzie. Muszę przyznać, że mimo że nie wyszliśmy nawet poza pierwszy etap treningu (dalej jesteśmy w stosunku 1:5x5 - minuta biegu, pięć marszu, powtórzyć pięć razy) to widzę już poprawę kondycji u psa i u siebie. Na dzisiejszym treningu skupiałam się na tym, żeby Pimpek biegł/szedł przede mną (robił tak prawie cały czas) oraz na komendach TRENING, PRAWO, LEWO, NAPRZÓD. Są jeszcze komendy HAJDA i WHOO ale nie były one dzisiejszym targetem.
Kto doczytał do końca, temu chwała.

Tak, wiem - panowie przecięci mostem a zdjęcie sprzed tygodnia

sobota, 3 października 2015

Nowa sztuczka!

Muszę przyznać, że jestem bardzo dumna z Riko. W ciągu jednego dnia nauczyliśmy się perfekcyjnie wstydź się. Powtórzyliśmy również inne sztuczki.
Niestety, nie mam zdjęcia :(

Pierwsze szkolenie i mini zakupy

Nadszedł wreszcie ten wspaniały dzień. Przyjechała PANI BEHAWIORYSTKA.
Dostało mi się, ale wiedziałam że tak będzie. Wiele się dowiedziałam. Pimpek jest bardzo niepewny siebie i ma poczucie, że ja nie obronię go przed niebezpieczeństwami. Wiem teraz, że źle robiłam karząc mu warować tyłem do zagrożenia. Mam teraz spokojnie, ale pewnie odchodzić. Dostałam pracę domową i wiele cennych rad.
W przyszłą niedzielę idziemy na trening rally-o. Już nie mogę się doczekać!

W Rossmanie pojawiły się ciekawe psie i kocie rzeczy. Nie wytrzymałam i kupiłam. 
1. Taki jakiś dysk do przeciągania
2. Obroża na spacery Pimpka z mamą
3. Muszka. Muszki są cool.
4. Na zdjęciu nie znalazło się jeszcze pięć paczek ciastek.

Jestem za to uboższa o ulubioną smycz. Jak to się stało? Otóż Beata wrzuciła na dach Lidla piłkę z szarpakiem. Próbowała ściągnąć ją kijem przyczepionym do smyczy - mojej i swojej. W pewnym momencie coś się chyba rozpięło, bo smycz wraz z patykiem poleciały śladem zabawki. 

A Wy straciliście coś w tak idiotyczny sposób? Jestem bardzo ciekawa, pocieszcie mnie.