czwartek, 29 października 2015

I co z bieganiem?

Czyli jesienny dół. 
Nie cierpię jesieni. Może Pimpek ma mnóstwo energii, nareszcie nie zdycha od gorąca, biega, skacze, jakby mógł to by latał, ale ja zdecydowanie wolałabym siedzieć pod kocykiem. Nie oznacza to, że przestałam lubić wychodzenie - mam psy 5 lat i przez ten czas TRZY razy nie chciało mi się iść na spacer. Tyle, że teraz jest zimno, ciemno, mokro, pies musi chodzić w kamizelce odblaskowej, ma brudne łapy (czyli ja mam brudną kurtkę i spodnie), piłka cała w błocie a w perspektywie mróz.
O ile ja się nie poddaje i dzielnie przemierzam okolicę, to Beata zaczęła ostatnio negować sens naszego biegania. W związku z tym, na dzisiejszy trening wyszłam sama. Niestety, moje Endomondo znowu się wykrzaczyło, więc nie podam Wam ani tempa, ani odległości ale powoli przymierzamy się do przejścia do następnego etapu :D

W niedawnej, prawdziwie jesiennej mgle, Pimpek wyglądał tak:


Zdjęcie zrobione telefonem.

1 komentarz:

  1. Ja bardzo lubię jesień, choć faktycznie, ubłocona piłka, ubłocone ręce, przemoczone buty zdecydowanie są irytujące :)

    OdpowiedzUsuń