sobota, 23 stycznia 2016

To jest sport dla nas!

Dzisiaj wraz z Zosią i Lunką pojechaliśmy na pierwszy trening canicrossingu. Powiem szczerze że nigdy nie interesował mnie ten sport. Ale z ciekawości skusiłam się na trening pod okiem doświadczonego trenera. Sprzęt został wynajęty przez nas, oczywiście mogłam biegać w swoich szelkach ale postanowiłam biegać w sprzęcie od NON-STOP. Polecam tą firmę za solidne wykonanie i bezpieczeństwo jakie daje pod czas biegu dla właściciela i psa. Sam trening organizowany był przez Biegamyzpsem.pl. Organizują oni dwa razy w tygodniu- wtorki i środy - treningi canicrosowe na Warszawskich Kabatach lub w parku Bródnowskim w godzinach 18-19. A raz w miesiącu, w sobotę, wybierają jakiś inne miejsce. Miesiąc temu było w Forcie Bema. Miałam tam się pojawić, jednak lekarz skomplikował mi wyjazd.. Ale dziś się nie poddałam pojechałam wraz z Zosią na trening na 11 do 12. Przez korek spóźniłyśmy się 5 min, ale na szczęście na nas zaczekali. Niestety, Riko za dużo zjadł i zwymiotował nam w samochodzie. Mimo niemiłego początku, trening był bardzo przyjemny. Zdążyłam się wiele nauczyć w szczególności jak ma wyglądać trening, jak go urozmaicać, jak rozgrzewać psa i oczywiście siebie, jak dostosować sprzęt, od czego zacząć, jak zwiększać zaawansowanie biegu i wiele, wieeeele jeszcze innych rzeczy. Jak na początkującego Riko bardzo dobrze sobie radził i biegł cały czas jako lider drużyny, pani Beata powiedziała że pierwszy raz widzi cockera który jest tak najarany i biegnie dwa razy szybciej od borderów które głupiały i skakały koło właścicieli. Za to Riko bardzo ładnie, biegł przede mną i ciągnął mnie cały czas. Nie reagował też na zaczepki innych psów i cały czas biegł szczęśliwy. Pod koniec kolana zaczęły mi wysiadać i prawie nie mogłam biec, ale Riko dostosowywał się do mojego tempa, a kiedy mówiłam mu "go" biegł coraz szybciej, szczekając do innych psów biegnących przed nami.
Cały trening bardzo mi się podobał, zapaliłam się do tego sportu. Będę trenować regularnie, będzie towarzyszyłam mi w tym Zosia, która również rozpoczyna przygodę z tym sportem. No i oczywiście będziemy jeździć na treningi grupowe raz w tygodniu, a jak się zrobi jasno o 18 będziemy biegać też w tygodniu w parku Bródnowskim. Dziś lub jutro zamierzam poprosić tatę o zakup dla mnie pasa i smyczy do biegania, mam nadzieję że przyjdą przed feriami albo przynajmniej na drugi tydzień, kiedy to jadę z Riko na działkę do dziadków i będę tam biegać z nim, z Dianą i z Miśką (ale tylko Riko będzie biegał na smyczy ze mną). Do canicrossingu będę trenować bikejorning, czasem agility, czasem frisbee, obi, tropienie, sztuczki, dużo ćwiczeń na piłkach gimnastycznych (na które tworzy się oddzielny post ;) ) mam w planach też spróbowanie swoich sił w obronie i dog diving'u który interesuje mnie już od dawna tak samo jak inne sporty. ;)
Oto i nasz najlepszy trening w życiu!:)
                                  Szczęśliwy piesek :D
Coś mu wyskoczyło :)

czwartek, 21 stycznia 2016

To już koniec ?!

Wczoraj byłam na USG, dowiedziałam się tam w szczególności, że mam bardzo poważną wadę kolan. Moje rzepki są przekręcone, i nie znajdują się tam gdzie być powinny a obok. Lekarz powiedział że rozwiązaniem może być rehabilitacja, jednakże po niej będę miała tylko 1-2 lata odpoczynku i kolejna rehabilitacja, może do końca życia. Tyle, że ona w cale nie musi pomóc a ból będzie powracał, czasem mocniejszy, czasem słabszy. Jest również możliwość operacji, chociaż na nią też gwarancji nie ma - może być gorzej niż przed operacją, a może być lepiej. Mimo wszystko to nie to mnie martwi tylko że nie mogę ćwiczyć z Riko nic. A nie przepraszam! Jedyne co mogę to obi. Raz w tygodniu po 5 min. Ale to też nie jest takie straszne. Najgorsze jest to że mogę stracić Riko z czym sobie bym nie poradziła. To jest tak jak by stracić połowę siebie. Najlepszego przyjaciela. Psa o którym marzyłam. Psa, który nauczył mnie, że jak się nie uda, to trzeba zacząć od nowa i próbować inaczej aż w końcu wyjdzie...






Mam nadzieje że każdy pamięta że dziś dzień babci a jutro dzień dziadka?  :)

środa, 20 stycznia 2016

Avoir peur

Tak brzmiał temat jaki zapisałam w zeszycie na jednej z ostatnich lekcji francuskiego. A cóż oznaczają w naszym pięknym polskim języku te dwa wyrazy? Dosłownie "mieć strach" czyli po prostu "bać się". Co to ma wspólnego z tematyką bloga? Ano pytanie, którego można się spodziewać na takiej lekcji brzmiało "czego wy się boicie?". 
W mojej grupie są tylko cztery osoby, więc odpowiadanie poszło sprawnie. Lektorka miała więc czas podzielić się swoją mrożącą krew w żyłach historią...
"Wiecie, ja się boję psów. Kiedyś byłam na wakacjach i gospodarze mieli takiego wielkiego psa, on się tak rzucał na wszystkich, jak kiedyś jakiś chłopiec wszedł na podwórko, to tego psa zamknęli w kojcu w ostatniej chwili!"
Odpowiedziałam, że ja boję się raczej ludzi, którzy doprowadzili psiaka do takiego stanu.
"Ale nie, to taka rasa jest!"
Zapytałam, czy pani boi się w takim razie wszystkich psów.
"A nie, tylko tych dużych."
Ugryzłam się w język, na który pchały mi się słowa, że duży pies gryząc po prostu (najczęściej) zostawi rany po zębach a mały wyszarpnie kawał ciała.
Lekcja trwała dalej. Siedzę przy oknie, wyjrzawszy przez nie ujrzałam mężczyznę z dwoma malamutami. "A czy takich się pani boi" zapytałam.
"To są te, haskie, prawda? Nie no, takie to chyba nie gryzą!".
Żeby nie było, moja lektorka języka francuskiego to naprawdę miła i niegłupia kobieta.
W podręczniku znajdowało się ćwiczenie "opisz co byś zrobił". Dla waszej wygody przetłumaczę ten przykład.
"co byś zrobił gdyby duży czarny pies biegł w twoim kierunku i szczekał" 
Każdy właściciel psa wie, że szczekanie nie zawsze jest równoznaczne z żądzą mordu, pies może też szczekać z ekscytacji i radości. Co miałam niby odpowiedzieć na to pytanie? Za mało danych.

Poznajcie krwiożerczą bestię.


Nie będę pisać oczywistości o krzywdzących stereotypach żywych w społeczeństwie, bo to wiemy. Ciekawam jaka to rasa rzuca się na wszystko co się rusza? Mam nadzieję, że właściciele mnie nie zastrzelą, ale to yorki, nie TTB były moją pierwszą myślą...

A my? My się nie boimy ani zimy, ani ciemności! (Chociaż tęsknię za ciepełkiem). Chodzimy na długie spacery, sztuczkujemy (u Pimpka na tapecie teraz kop, zdechł i trup), włóczymy się po wałach, tarzamy się w śniegu... Może jesteśmy głupie, ale jeśli czegoś się boimy, to najdzikszego zwierzęcia - człowieka. No, ewentualnie pani dzikowej, jeśli wybrała się na spacer z dziećmi...

Wybrałam to zdjęcie, bo pokazuje jaka jest widoczność
 na wieczornych spacerach... 

czwartek, 14 stycznia 2016

Zakupy!

Ostatnio chce biegać z psem. Nie wiem ile to potrwa i czy to słomiany zapał. Ale na prawdę mam wielką ochotę biegać. Więc zaryzykowałam i poprosiłam, aby mój tata kupił mi sledy. Właśnie specjalnie do biegania. Szelki zamówiliśmy w niedzielę, a ja nie mogę się doczekać kiedy przyjdą. W poniedziałek sprzedawca napisał do mojego taty że nadał paczkę. Bieganie zamierzamy zacząć od 1-2 treningów w tygodniu. Chcę, żeby w przyszłości treningi były o wieeeele częściej. Największym moim problemem jest to, że przez trening rally-o Riko nie ciągnie na smyczy tylko grzecznie chodzi. Musze wprowadzić u Riko, że jak ma sledy to musi ciągnąć. Czeka mnie długa praca.
Na zdjęciu szelki od razu po rozpakowaniu



I na koniec parę zdjęć szelek na Riko:


Widok po delikatnym ukosie 

 Widok z boku

Widok szelek z góry


Jak przeprowadzimy pierwsze testy, zacznę pisać recenzję szelek. ;)

wtorek, 12 stycznia 2016

Pierwszy trening w 2016

W sobotę pojechałyśmy wraz z Leną na trening rally-o.

Tacy grzeczni w metrze...

Jechałam z duszą na ramieniu, byłam bardzo zdenerwowana podczas nocy i drogi na Pola Mokotowskie (gdzie miały odbyć się zajęcia). Miałam czarne myśli, że Riko się nie skupi, będzie najgorszy, mimo że bardzo dużo umie.


Riko zaraz po wejściu do parku. Teraz rozumiecie?

Kiedy doszłyśmy na polanę na której odbywał się trening uspokoiłam się, pomyślałam że co z tego czy Riko pokaże się z najlepszej strony, przecież treningi służą aby dowiedzieć się jak tych problemów się pozbyć, a nie żeby się popisywać przed wszystkimi.
Pani Agnieszka dała nam (tak jak myślałam) proste zadania,

Na przykład to: "nie bierz tego, to co, że
takie mniamuśne ciastka, dasz radę...


jednak okazało się że Riko nie pamięta komendy "zostań" i nie potrafi chodzić na luźnej smyczy. Po jakiś dwóch próbach Riko przypomniał sobie że "zostań" to znaczy, że musi się nie ruszać, a ja do niego wrócę.
Albo to, okrążanie siedzącego psa

Większy kłopot miałam w ćwiczeniu polegającym na chodzeniu od pachołka do pachołka, z chodzeniem na luźnej smyczy, ponieważ nigdy nie przykładałam do tego zbyt dużej wagi. Riko najczęściej chodzi bez smyczy, a jak ciągnął to dało się jeszcze go znieść. Ale na treningu, kiedy pies napnie smycz wracamy na początek i jeszcze raz. Musiałam wracać na start ze 2-3 razy. Pod koniec trasy, Riko zrozumiał, że nie tego oczekuję i przestał ciągnąć. Za to Pimpek, przeszedł trasę najszybciej z całej grupy.

Zatrzymanie, posadzenie, okrążenie psa i do następnego pachołka

Ale to była tylko przygrywka. Prawdziwe emocje zaczęły się potem. Zajęcia o tytule "Ssstraszne bębny". Jakiś znajomy p.Agnieszki grał na afrykańskim bębnie. O ile Pimpek szybko się przyzwyczaił, to z Riko miałam dłuższą przeprawę. W końcu jednak się nam udało.

Początki


Tu Riko jeszcze niepewny...

Tu muszę naskarżyć, na pięciomiesięczną borderkę, Kalibali. Zwykle Riko wszystkich odgania od jedzonka, tym razem sam dostał po pysku!


I tu już jemy. A ten diabełek już się czai!

Po zajęciach wybrałyśmy się jeszcze na spacer po Polach Mokotowskich. Psiaki poaportowały, poganiały, poskakały do jeziorka. Były przeszczęśliwe i przebrudne.



I believe I can fly

I believe I can touch the sky





Na koniec - kolaż, który powstał tylko dlatego, że Lenie się nudziło.


piątek, 8 stycznia 2016

Dzikie harce

Beata przyszła do mnie na chwilę... I oczywiście, nie byłaby sobą, gdyby nie splądrowała natychmiast mojego pudła z zabawkami...

Dokumentacja z tego pożałowania godnego zdarzenia...



wtorek, 5 stycznia 2016

Czy znaleźliśmy swój sport??

Ostatniego czasu było bardzo dużo na temat sportu dla mnie i dla Riko. Męczyłam się z tą sprawą dość długo, dużo jeździliśmy na treningi, sami trenowaliśmy itp. Jednak po miesiącu namysłu dotarłam do końca. Do miejsca gdzie wszystko jest wiadome, miejsca gdzie odnalazłam siebie.

Cały czas chodziło mi o to, aby Riko się dobrze bawił i miło spędzał czas ćwicząc ze mną. Pewnie większość z was uważa że miałam ułatwione zadanie w związku z tym iż Riko jest cocker spanielem. Rasa z określonymi predyspozycjami i tak dalej. Uwierzcie mi, to właśnie przez to, iż Riko jest cockerem miałam jeszcze gorzej. Aby wywołać radość i entuzjazm w mojego pieska gdy tylko wypowiem słowo związane ze sportem który wybiorę. Jednakże, w tym tygodniu Riko ułatwił mi wybór sportu.

                                             Riko i Lunka <3

                                                             Rikaś jak wracaliśmy po treningu


UWAGA!!!
 Będę zachwycać się swym pieseczkiem!!!

W poniedziałek pojechaliśmy na trening. Towarzyszyły nam Luna i Zosia. Jak pojechać na trenig z psem, który szybko się rozprasza, przeszkadza innym i nawet jeśli jakiś pies zechce się z nim pobawić on się odwróci i sobie pójdzie?
Jak widać w głowie miałam czarne myśli, no ale dobra, co mi tam, pojadę. Dojechałam z Riko do Zosi i bum! Co się stało? Riko pokazał się z najlepszej strony. Usiadł, dał się pogłaskać i co najważniejsze grzecznie chodził na smyczy, ani razu mnie nie pociągnął! (U Riko to jest rzecz nie słychana). Dochodzimy na teren gdzie odbywać się miał trening. Puściłam Riko ze smyczy i kolejny raz mnie zadziwił - zaczął bawić się z Lunką!!! A na Riko to już w 100% nie normalne.

Następnego dnia poszłam z Riko na spacer na polanę. Po drodze spotkaliśmy Berę (bernenkę z sąsiedztwa) i, co mnie również zdziwiło, Riko zaczął się z nią bawić i nie chciał iść się załatwić mimo, iż potrzebował. A dziś aż nie wiem jakimi słowami wyrazić mą dumę, gdy mój pies który przez 5 lat był oschły w stosunku do innych psów biegnie do każdego psiaka, zaprasza go do zabawy i zaczyna się z nim bawić, cały w skowronkach. Dziś, mówię serio, mój pies, mój Riko, który nigdy nie bawił się z najlepszą kompanką zabaw Pimpka, Miją, ponieważ miała na niego za dużo energii to dziś i z nią się chętnie pobawił, nawet kilka razy dogonił tego małego demona prędkości.

Czas na podsumowanie mych wypocin:
pewnie każdy z Was mysli że wybrałam agility, no bo te treningi i Riko pomógł mi wybrać... Ja jednak, po całym tym namyśle uważam, że to nie jest sport dla nas.
UWAGA PO RAZ PIERWSZY zgodzę się z Leną, iż Riko jest za wolny do agi. To prawda, chętnie biega, jest nakręcony, ale to nie wystarczy. Oczywiście szybkie bieganie to kwestia większej ilości treningów. Kolejne to frisbee jednak Riko uważa, że dekielki to nie jego bajka. Owszem bywa czasem na nie STRASZNIE nakręcony jednak kiedy wyjdziemy na polane bardzo często to nakręcenie znika.No to zostaje nam obi. To chyba byłby strzał w dziesiątkę. Riko lubi ten sport, ułatwia mi pracę samym swym umysłem. Jednakże ja kocham sporty z adrenaliną i sport typu obedience bardzo szybko mnie nudzi i nie mam ochoty go zbytnio ćwiczyć.

[Jak się komuś nie chciało czytać, to może pominąć aż dotąd]

Wybrałam OBEDIENCE  będziemy się w tym kierunku rozwijać, trenować, no i co najważniejsze będziemy czerpać przyjemność z każdego treningu.

niedziela, 3 stycznia 2016

Krwawy spacer

Zimno bo zimno, ale wyzwania gonią! Zaciskamy szczękające zęby i chodzimy na spacery. Na dzisiejszym popołudniowym (Beata wyrwała mnie z błogiego oglądania skoków narciarskich) poszłyśmy na wybieg. Był to jeden z przystanków na naszej trasie, okazał się jednak jej końcem - w przyspieszonym tempie wróciłyśmy do domu. A było to tak:

Weszłyśmy na wybieg. Miło gawędziłyśmy z właścicielem pewnego wielkiego węgielka podczas gdy psiaki bawiły się wspólnymi, wybiegowymi piłkami. W innej części placyku bawił się ze swoją panią Jack Russel Terier o imieniu Gonzo. W pewnym momencie podeszli do nas. Jack od razu spróbował zdominować Riko. Nic by się nie stało poza ustaleniem reguł między panami, gdyby właścicielka teriera nie zaczęła się wtrącać, krzyczeć na psy i bić je. Złapałam Pimpka zanim zdążył się poważniej włączyć w bójkę (bo oczywiście skoczył na pomoc kumplowi). Pani wreszcie porwała swojego psa na ręce (cud, że jej nie pogryzły). Beata doskoczyła do Riko i zaczęła go oglądać. Tymczasem, pani upuściła swojego psiaka nie zapinając go nawet na smycz. Natychmiast podbiegł on do Riko i przystąpił do dzieła. Zbaraniała Beata tylko przeszkadzała spanielowi się bronić. Nie zdążyła odskoczyć i została (na szczęście nie do krwi) ugryziona w palec. 

Za to Riko... Riko wylądował u weterynarza. Ucho rozdarte w dwóch miejscach. Zastrzyk przeciwbólowy, odkażenie rany... Przez trzy dni przemywać i pokazać się na kontrolę. Kurtka w krwi, obroża w krwi, ucho w krwi... A ptaszki ćwierkają, że to nie pierwszy raz, kiedy Gonzo kogoś zranił.

A Pimpek? Pimpek siedzi w wannie, trzęsie się i dyszy bo dalej strzelają... 


sobota, 2 stycznia 2016

Święta, święta i po...

Ten post powinien pojawić się kilka dni temu, jednak nie miałam czasu aby do niego usiąść. Święta za nami, od wczoraj jest Nowy Rok. Jak wasze psiaki zniosły sylwestra? Riko bardzo spokojnie, kładzie się i idzie spać, za to Luna strasznie się boi.
Pewnie każdy z Was dostał jakiś prezent na święta. (Pochwalcie się w komentarzach :D ) W naszym domu, to Riko dostał najwięcej prezentów.

Prezenty Riko:




-Piłka ażurowa S - bardzo ekscytuje Riko i jest na nią najbardziej nakręcony.

-Szarpak polarowy S - wahałam się nad zakupem, ponieważ Riko nie lubi takich zabawek, ale była świetna okazja, więc czemu nie? Na szczęście okazało się, że Riko jest na niego tak samo nakręcony jak na ażurke, która jest u niego na pierwszym miejscu.

- Zestaw szelki i smycz -  zostały zrobione przeze mnie. Wątpiłam, że będą wytrzymałe jednak wytrzymują bardzo dużo, no i oczywiście, co było dla mnie najważniejsze, zostały obszyte śliczną wstążeczką w reniferki.

- Mnóstwo ciastek, których nie ma na zdjęciu bo się nie zmieściły XD.