Wzięłyśmy ze sobą gumowy naleśnik z Trixie [którym rzucić się nie da], nie normalny dysk. Dlaczego? Cóż, psiaki były zmęczone, ryzykowałyśmy, że nie będą chciały pracować, bałyśmy się złych skojarzeń z prawdziwym krążkiem. Riko był po treningu agi, Pimpek przez półtorej godziny ogryzał wołową nogę. Zawsze nagrywamy treningi, żeby później przeanalizować- co wyszło, co zrobiłyśmy źle. Postanowiłyśmy się z Wami podzielić paroma ujęciami.
Macie jakieś rady? Chcemy zajmować się tym nieco bardziej na serio, dlatego czekamy na Wasze opinie.
Nie znam się za bardzo na fri (my bardziej w agility gustujemy), jedynie większość moich znajomych trenuje frisbee, ale z tego co widzę (i mi się wydaje) to powinnaś poćwiczyć rzucanie dyskiem i łapanie psa xd ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, J&T!
http://littlewhitecompanion.blogspot.com/
Hej :)
OdpowiedzUsuńNa początku na twoim miejscu postarałabym się bardziej nakręcić pieska na frisbee, krótsze sesje treningowe, do tego najpierw poćwiczyć aportowanie, obieganie, śledzenie dysku, a overki, vaulty, flipy czy dogcatche zostawiłabym na później :)
Nie robiłabym też treningu jeśli psy są zmęczone, a sam trening najlepiej kończyć jak pies jeszcze jest nakręcony i chce współpracować :)