czwartek, 31 grudnia 2015

2016

Nowy rok. Tak naprawdę, to przecież nic się nie zmienia. Jedna cyfra, wielkie aj waj. Jak zmienia się cyfra w miesiącu nie urządzamy żadnych imprez (no, chyba, że liczy się oblewanie wypłaty). Ale Nowy Rok jest potrzebny nam. To dobry moment, żeby się zmienić. Jak to wychodzi? Postanawiamy różne rzeczy, bo jakoś tak wypada. Realizacja? Na pewno każdy zna kogoś kto co roku postanawia rzucić palenie. Rok to długo. Przed nami 366 dni harówki. O postanowieniach zapomnimy po miesiącu, nie oszukujmy się, i to jest niezły wynik. 
Dlatego, lepiej podjąć postanowienie, które będzie o sobie regularnie przypominać, nawet jeśli mają być to tylko powiadomienia na facebooku.
Wraz z Beatą bierzemy udział w wydarzeniu "w 2016 roku nauczę psa 50 sztuczek" KLIK.
Na pewno część z nich będziemy znać, ale nie sądzę, żeby były to stracone miesiące. Zawsze może być lepiej, perfekcyjniej.
Serdecznie zapraszamy Was do przyłączenia się do wyzwania. To świetna inicjatywa i świetna zabawa.
A jak już o wyzwaniach mowa, to zapraszamy Was również do wzięcia udziału w wydarzeniu 1000 km spacerów z psem w 2016
Wystarczy mieć Endomondo i dołączyć do rywalizacji KLIK. Zobaczymy jak wam pójdzie!

Na Nowy Rok 2016 życzymy Wam zdrowia, zdrowia i zdrowia (bo bez tego to ani rusz!). 
Radości i zapały do pracy z Waszymi czworonogami.
Pełnych portfeli i przecen w sklepach zoologicznych.
Świetnych seminariów i fantastycznych wyjazdów.
I przede wszystkim spokojnego Sylwestra...

-Lena i Beata-
-Pimpek i Riko-



środa, 23 grudnia 2015

Wesołych Świąt

Wigilia, Święta, czas przemówić ludzkim głosem! Pimpek zapragnął pokazać Wam jak wiele pracy mają psy w Boże Narodzenie.



Z okazji Świąt Narodzenia Pańskiego, życzymy Wam wszystkiego co najlepsze. Niech stoły pełne będą słodkości a choinki prezentów. Niech te wyjątkowe Święta upłyną Wam spokojnie, w miłej, rodzinnej atmosferze. 

życzą

-Beata i Riko-
-Lena i Pimpek-



środa, 16 grudnia 2015

Obroża Comfy - recenzja

Nie planowałam zakupów. Po prostu podczas wizyty w Arkadii w pierwszych dniach grudnia zobaczyłam nowy sklep zoologiczny. Kupiłam Pimpkowi nowy zestaw - smycz i obrożę.



Smyczy używa moja mama i jak na razie nie narzeka. Ale obroża...



Pierwsze wrażenie bardzo dobre - czerwona (a to u nas najważniejsze!). Z plastikowym zatrzaskiem, ale to nic, taką chciałam. Niepotrzebne odblaski - na psie i tak ich nie widać. Moją uwagę zwróciło to coś:


Jak się domyślam, ma zabezpieczać koniec taśmy. Tylko wiecie co? Zaczęło latać po tygodniu po całej obroży. Finał nadszedł jednak w poniedziałek, po dwóch tygodniach użytkowania.

Jak wiecie Pimpek chodzi teraz na długiej lince. Kiedy zapamiętał się w zabawie w berka, chciałam go odwołać i przydepnęłam taśmę. Grzecznie się zatrzymała, ale pies pognał dalej. Zdezorientowana odwołałam Pimposzka normalnie. Chwyciłam obrożę. Koluszko (ten metalowy zaczep na smycz) było wyrwane. 

Czegoś takiego się po Comfy nie spodziewałam. Ostatni raz zdarzyło mi się to cztery lata temu i była to obroża za etykiety z Pedigree! Dobrze, że Pimpek tylko się bawił a nie na przykład polował.

Podsumowując, obroża to fajny dodatek, ale na spacery się nie nadaje, zwłaszcza jeśli ktoś ma gwałtowniejszego psa. Pieniądze wyrzucone w błoto.






poniedziałek, 7 grudnia 2015

Sporty - moja odpowiedź

Zostałam wywołana na mównicę przez Beatę... Jaki sport jest najlepszy dla niej i Riko? Najpierw opowiem Wam jak ja podejmowałam decyzję.
Kiedyś byłam bardzo nastawiona na agility. Pimpek jest bardzo szybki, skoczny i nakręcony na zabawki. Czyli, można powiedzieć - mistrz agi! Dlaczego więc nie?
Pimpek ma już 7,5 roku. Wcześniej, mama nie zgadzała się na treningi. Dziś na regularne ćwiczenia jest już za późno... Ale pod koniec lutego szykują nam się zawody! Jak tylko będę zdrowa...

Właśnie - zdrowie. Mam chorą tarczycę. Jeśli mam dobrze dobrane leki, powinnam ćwiczyć, kardiolog zaleca mi wtedy biegi. Dlatego biegałam. Jednak kiedy mi się pogorszy - już bywało tak, że bieg aby dopaść uciekającego tramwaju kończył się dla mnie miłą podróżą do szpitala w towarzystwie wezwanych ratowników medycznych. Nie mogę więc angażować się w sport, który ode mnie wymaga biegu.
Właśnie, bieg. UWIELBIAM canicross. Marzą mi się zawody z dogrekkingu. I kiedyś na jakieś się wybiorę. Ale nie mam co liczyć na wysokie miejsce. Bez regularnych treningów...
No to może dogfrisbee? To nie jest zła opcja, ale problemem są wiecznie chore dziąsła Pimposzka. A wet odradza nam zdejmowanie kamienia z uwagi na wiek. Na pewno będziemy się w to bawić, tak dla fanu i dla szpanu ;) ale na razie mamy od PB zakaz tykania dysków. Czekamy na premisję!



Flyball! Idealny sport dla nas! Pies biega, ma być szybki, aport, ja tylko wrzeszczę - świetna sprawa. Ta, ale do tego potrzebna maszyna. Maszyny są w klubach a poza nimi, tak sobie, ćwiczyć nie ma jak. Odpada.
Z tych popularnych sportów (bo był romans z zaprzęgiem) zostało nam obi. I to jest to. Liczy się precyzja, dokładność, ja mogę ćwiczyć zawsze a w gratisie otrzymujemy świetnie wyszkolonego psiaka. Może zawody dla niewtajemniczonego sprawiają wrażenie nudnych, ale dla mnie to jest cud, miód, ultramaryna. Na razie, PB poleciła nam rally-o. Byliśmy na pierwszych i na pewno nie na ostatnich zajęciach.
A Beata i Riko? Odradzam agillity. Każdy lubi wygrywać, a Riko, bądźmy szczerzy, na podium jest o wiele za wolny. On to lubi, nie powiem, bo biega, nakręca się, ale jego bieg jest zdecydowanie poniżej średniej.

Nawet nie wiem ile lat ma to zdjęcie


Canicross? Rikul ciągnie na smyczy, więc niby dla niego :). Tyle, że wymaga to od przewodnika samozaparcia i wytrwałości. A z tego co pamiętam z naszych wspólnych treningów, Beata ma poważny problem do zmotywowania się, żeby po szkole iść biegać. Nie kocha tego, nie ma co się zmuszać.
Polecam frisbee i obedience. We fri może nie dystanse, ale freestyle - to może działać. Riko lubi dyski, jest nieźle nakręcony, ma też odpowiednie gabaryty by dog catch nie skończył się dla Beaty złamaniem którejś z kości. Ale trzeba uważać na pogodę. Ostatnio wiatr skutecznie długo uniemożliwiał trening, w dodatku nie sposób ćwiczyć w ciemnościach, kiedy nawet nie widać dysku. A obi? Beata pisze, że Riko się nudzi. Jak ja patrzę z boku, to myślę, że starczy doprawdy malutka zmiana podejścia a spaniel na nowo pokocha tę aktywność. Widzę iskierki w jego oczach gdy patrzy na swoją panią w pięknym, książkowym kontakcie. Jeśli tylko Beata go nie zniechęca, chodzi przy nodze, zmienia tempa a cały zadek wierci mu się z ekscytacji.

sobota, 5 grudnia 2015

Sporty. Co wybrać?!

Pustką zawiało na blogu. Nie pojawiałyśmy się też w komentarzach na Waszych blogach, poprawimy się.
Ostatni czas był dla mnie bardzo ciężki, wczoraj skręciłam kostkę.👍 Ach te spacery o kulach.
Cały czas się nudzę, więc ćwiczę z Riko na piłce (coraz lepiej mu to wychodzi, widzę postępy👀). Jednakże ten post nie będzie o tym co robimy gdy się nudzę, tylko o moich trudnych wyborach. Tak jak już ostatnio pisałam byłam za obedience, a wczoraj to samo pytanie powróciło

----> "Który sport mam wybrać?!" 

Znowu nie wiem co sprawia Riko przyjemność, jaki sport mam ćwiczyć aby nas rozwijać sportowo?? To jest pytanie które bardzo mnie dręczy. Dzięki skręconej kostce mam miesiąc na podjęcie decyzji, który sport wybrać do regularnych ćwiczeń:
agility,


frisbee

czy obedience?!


Wiele razy robiłam listę za i przeciw, jednakże nigdy nie były to wystarczające argumenty. Jak zaczęłam ćwiczyć poważniej obi, Riko po miesiącu był tak znudzony, że od razu gdy tylko mówiłam "równaj" to on miał mnie głęboko pod ogonem. Wniosek, jaki wyciągnęłam z naszych romansów z poszczególnymi sportami jest taki: Riko kocha tylko agility, a frisbee czy obi go nie interesuje ani odrobinę.
W sumie chciałam ćwiczyć jeden sport z wniosku na koszty. Jeszcze nie wybrałam, wybiorę dopiero jak będę mogła biegać. Waham się pomiędzy agility a obedience.
A może wy macie jakieś sugestie co do wybrania sportu? ( Lena, ty też możesz wyrazić swe zdanie w komentarzu, bo na spacerze raczej się teraz nie będę pojawiać XD)

niedziela, 22 listopada 2015

Bo my kochamy niedzielne długie spacerki!

Jak sama nazwa wskazuje, będzie to post o naszym ostatnim spacerze, który odbył się w niedzielę. Przeszliśmy 4 km w godzinę z minutami , miałyśmy okazję pooglądać śliczne widoki + zmęczyć psiaki. Jak wróciliśmy Riko padł i wstał dopiero na wieczornym spacer. Moim zdaniem wypad się udał i był super , Riko się pewnie ze mną zgodzi.


 Tyle liści, trzeba focić! ;)
 Oczywiście bez wspólnego zdjęcia by się nie obeszło. :)
 Riko: Ale ja nie chcę z nim pozować! Mami no!!
 Piesek taaaaaki zmęczony
 Dla informacji gdzie byliśmy.
 Riko kocha biegać po piasku!
 
Przyjrzyjcie się Pimpka minie :)
 Riko pokazuje, że świetnie się bawił <3
I na koniec pozowanko na kamieniu. ;)

piątek, 20 listopada 2015

5 Urodziny Riko! STO LAT!!!

Dzisiejszy dzień jest dla mnie bardzo ważny, albowiem są to 5 urodziny Riko!!
Kiedy pojechałam po niego do domu jego rodziców (Riko nie jest z hodowli) chciałam wziąć jego siostrę. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na Mućkę i nie żałuję tego wyboru! Przywiozłam go 15 stycznia i był to najlepszy dzień w moim życiu.
Urodziny = prezenty. Zwłaszcza takie prawie okrągłe jak 5. Dlatego w tym roku specjalny prezent - zawsze kupowałam mu ciastka, ale tym razem...

 - 2 urocze, mięciutkie, a co najważniejsze piszczące piłeczki


 - śliczny koziołek zrobiony przez mojego tatę


- kong wubba niebieski (czyli mój ulubiony kolor <3 )



Nakręciłyśmy też z tej okazji filmik:


wtorek, 17 listopada 2015

Długa linka to zuo...

UWAGA! Post jest chaotyczny, bo jestem tak zmęczona, że padam na twarz.
Jeśli ktoś zastanawiał się czy jeszcze żyjemy po wizycie Pani Behawiorystki (w dalszej części postu nazywanej po prostu PB) to spieszę się z informacją - nie jest źle.
O ile szykowałam się na solidne poprzestawianie w głowie mojej i psa, to nie myślałam, że będzie aż tak... Czuję się jakby ktoś przewrócił mi wszystko do góry nogami i jeszcze kopnął z boku. Pimpek ma podobnie.
Otóż mamy wychodzić na długiej lince, co jest złe. Wczoraj pojechaliśmy do MAXI ZOO gdzie zaopatrzyłam się w 10m taśmy (przypomnijcie żebym następnym razem najpierw poszła do pasmanterii; metr tej taśmy kosztował ponad 8zł - w zwykłym sklepie byłoby ze dwa razy taniej). Beata kupiła Rikusiowi prezent na zbliżające się urodzinki, ale o tym na razie ćś...

Nie patrzcie na jakość itd - wieczór + telefon

Nie za bardzo umiem się tą linką posługiwać, przede wszystkim dlatego, że w odróżnieniu od zwykłej nauki przywołania nie ma ona po prostu wlec się za psem. Mam ją trzymać a za każdym razem gdy wypowiadam imię psa, lekko pociągnąć. Ma powstać odruch Pawłowa - imię=zwrócenie do przewodnika. Gdy Pimpek zacznie do mnie podchodzić, mam oczywiście zacząć go chwalić. W dodatku byłam taka dumna z tego że Pimpuś ładnie dostawia się do nogi... Guzik. Za bardzo do przodu. Mam to teraz poćwiczyć i w dodatku zrobić dostawianie do nogi prawej. I tu oto pojawiają się wątpliwości.
Po co mi dostawianie do prawej? Czy jest to gdzieś do czegoś potrzebne? W obi nie, ale może w rally-o?
Czy szarpiąc smycz/linkę w momencie wypowiadania imienia psa nie wytworzę skojarzenia "ojej, powiedziała moje imię, to ja się skulę bo zaraz mnie skarci"?
Pimpek zna już cztery komendy zwalniające:
  • BIEGAJ - koniec ćwiczeń, rób co chcesz
  • LUZ - możesz zmienić pozycję, ale dalej ćwiczymy
  • OK - z samokontroli - możesz wziąć to coś czego wcześniej nie mogłeś
  • OBIADEK - możesz podejść do miski
Dlaczego mam więc wprowadzać nową - KONIEC. I co ona ma w ogóle oznaczać? Czym różni się od BIEGAJ?
Jak mam się zachowywać w czasie biegania? Czy tak jak wcześniej czy też mam go ciągle do siebie wołać?
Pimpek nawet na lince nie oddala się teraz na dłużej niż na trzy metry. To po co mi linka jak pies wie, że ona tam jest i zachowuje się jak na zwykłej smyczy?
Psiak nie bawi się teraz z kumplami. Obwąchuje się i ignoruje zaczepki. Zaczęło się to od momentu kiedy w czasie zajęć PB zabroniła mu bawić się ze znajomym psem. Teraz jest zdezorientowany i nie wie co robić.
Na tej samej zasadzie prawie nie znaczy terenu, nie wie czy mu wolno.
Dlaczego nagle ja mam pierwsza przechodzić przez drzwi? Akurat tu nie pachnie to teorią dominacji (poza tą jedną zasadą PB wydaje się całkiem normalna) a mi jest wygodniej kiedy Pimpek przejdzie pierwszy - widzę go.
Zasadą jest to, że w obroży można ciągnąć, ładnie chodzimy w szelkach. Po prostu po przyjeździe ze schronu Pimpek ciągnął jak traktor, więc zastosowałam najprostszą metodę - zmianę oprzyrządowania i nowe zasady. Z jakiej racji mam to teraz zmieniać? To dobrze działa od 7 lat! 

Wątpliwości jest mnóstwo, ale teraz nie mam siły ich wypisywać. To będzie ciężka harówka.

sobota, 14 listopada 2015

Odblaski

Wspomniałam już o tym, że Pimpek nosi kamizelkę odblaskową (KLIK). To dość zabawne, kiedy sąsiedzi pytają "o, a co mu się stało, to opatrunek? A jemu jest zimno?". Dopiero gdy wyjaśnię jaka jest widoczność czarnuszka o tej porze roku kiwają ze zrozumieniem głowami "No tak, faktycznie, nie pomyślałbym". Dziś do grona posiadaczy odblasków dołączył pewien znany Wam Cocker Spaniel. 


Jego kamizelka jest nieco inna niż Pimpka. Przede wszystkim, odblaski mają kształt przeuroczych łapek. Poza tym, kolor (niebieski, oczywiście) nie daje tak po oczach. Dla przypomnienia Pimpkowa odzież:

I obaj panowie razem.


Rikusiowa zieleń na szyi nie jest zasługą kamizelki - to zupełnie oddzielna odblaskowa obroża.

Jeszcze parę zdjęć Riko w nowych szmatkach:




Moje ulubione :D




Recenzja Kong Classic Red - Medium



Klasyczny bałwanek firmy Kong to jedna z najpopularniejszych zabawek dla psów. Jest przeznaczona przede wszystkim do wypełniana jedzeniem. Dobrze wypełniona może zająć psa na bardzo długo, a trudność możemy stopniować poprzez zmienianie zawartości zabawki i sposobów faszerowania. Poza tym Kong jest znany ze swojej wytrzymałości. My mamy najpopularniejszą wersję czerwoną w rozmiarze M, przeznaczoną dla psów od 7 do 16 kg (chociaż według mnie lepiej dobierać ją do wielkości psa i rozmiaru jego pyska). Są dostępne jeszcze w wersji dla szczeniaków, psich seniorów (niebieskie i fioletowe), które są wykonane z miękkiego tworzywa i dla psich niszczycieli (czarne), które są o wiele bardziej wytrzymałe.


Rikusiowi od początku bardzo się spodobała taka forma zabawy. Na pierwszy raz wypełniłam Konga samą suchą karmą która łatwo wypadała. Teraz próbujemy różnych innych sposobów. Dobrze sprawdza się wypełnianie mokrą karmą, albo twarogiem który moja psina uwielbia. Nie polecam jednak wkładania na sam koniec zabawki trudnych do wyjęcia rzeczy, bo psu ciężko jest tam sięgnąć. Latem z pewnością spróbujemy mrożonego Konga. Podobno dobrym sposobem jest włożenie do środka suchej karmy, zalanie jej jogurtem naturalnym lub bulionem i zamrożenie całości. Firma Kong produkuje specjalnie przeznaczone do wypełniania zabawek ciasteczka i spreje :).

Takie zabawki dobrze sprawdzają się u psów mających problemy z zostawaniem samemu w domu.Przydaje się to też przy nauce spokojnego siedzenia w klatce.

Oryginalny Kong jest dosyć drogi, ale myślę, ze warty swojej ceny. Nasz już został trochę wymęczony, a nie ma na niż żadnego śladu użycia. 

czwartek, 12 listopada 2015

Kiedy Leny nie ma, dyski harcują!

Kiedy Lena wyjechała a ja nudziłam się w domu, naszła mnie myśl , aby wziąć frisbee i coś poćwiczyć. Poszliśmy na polanę, odpięłam Riko ze smyczy i zaczęłam go nakręcać na trzymane w mojej ręce frisbee, udało się - jest nakręcony. Skoro tak, to pora na kilka szczeniaczkowych rzutów ( tak nazywamy rollery ). Po kilu minutach wszystko gotowe - możemy zaczynać poważniejsze rzuty, najpierw kilka overów przez nogę.
Riko spisywał się pięknie, nadszedł czas na poćwiczenie distansów. U nas one leżą i podnieść się nie chcą Emotikon wink Postanowiłam, że zacznę od ukucnięcia i bliskich rzutów, żeby skakał po dysk. Udało się! Po chwili wiedział, że po frisbee trzeba SKAKAĆ! Mogłam trooochę zwiększyć dystans, ale jeszcze nam daleko do ideału.






Niemniej jestem dumna i szczęśliwa, że mam tak pojętnego pieseczka!!! <3Emotikon heart

środa, 11 listopada 2015

Jestem zła

Uwaga, post zawiera moje żale i złości. Kto nie chce, niech przewinie od razu do zdjęć na końcu, ale uprzedzam - poza słodkim szczenięciem nic specjalnego.
Pisałam o dzisiejszej wizycie behawiorystki? Taaa. Umówiłam się z nią na 16:00, "żeby jeszcze widno było". Beata świadkiem. Dziesięć po dzwonię pytając gdzie pani jest. Z drugiej strony wielkie zdziwienie - no bo jak to, miało był na 18:00! Zgrzytam zębami, ale czekam cierpliwie, po drodze upewniając się u zaufanych źródeł czy na pewno niczego nie pomyliłam. Czekam i denerwuję się (zawsze przed psimi zajęciami żołądek skręca mi się w potrójny supeł - oby się wszystko udało, oby nas nie wystawiono, oby...). O 17:30 dostaję SMS, że pani jednak nie przybędzie. No to modlimy się, żeby depresja przeszła bokiem, bo jutro trzeba być do życia w szkole. Nie wiem jak to będzie, nie wiem czy jutro dam radę dotrzeć do przybytku oświaty, nie mówiąc już o zrobieniu czegoś.
Co mnie tak boli? Bo to już drugi raz. Byłyśmy umówione na sobotę. Po piętnastu minutach dzwonię pytając co się dzieje. Pani chora. Rozumiem, że choroba nie wybiera, rozumiem, że pani mogła nie zapisać mojego telefonu ale przecież ma mój mail! Denerwowałam się cały dzień - po nic? I nawet nie uprzedziła, że nie przyjedzie? Załamałam się zupełnie. Nie miałam siły wyjść, położyłam się spać, nie mogłam zasnąć. Nie miałam siły myśleć, że czekają mnie kolejne dni robienia niczego, kolejne dni czekania czy nikt kogo Pimpek mógłby nie polubić się nie zbliża. Nawet zwykłe przesłanie e-mailem umowy trwało ok. tygodnia, bo pani miała awarię serwera. Pytałam, czy chce się w ogóle nami zająć, twierdzi, że tak. Mi też zależy by to ona nas uczyła, ponieważ jest zawodniczką w moim ulubionym sporcie - obedience.
Dobra, tyle płaczu i jęku. Rzeczy przyjemniejsze.
Dziś na porannym spacerze wybrałyśmy się do lasu. Już po drodze było ciekawie, zaczepił nas jakiś żądny wrażeń młodzieniec, pytając czy nie potrzebujemy pieniędzy. Podziękowałyśmy średnio uprzejmie a ja pożałowałam, że na jego widok zapięłam psa. Akurat tu jego cechy były bardzo pożądane.
W lesie psiaki były bardzo grzeczne. Pimpek oszczekał jednego człowieka, zresztą tylko dlatego że jedno krótkie szczeknięcie (prawdopodobnie oznaczające "Do Ataku!") wydał z siebie Riko. Poza tym ładnie się odwoływali, Riko ciągle uparcie aportował kij od którego odganiał Pimpka. Niestety, nie wzięłam aparatu. Cel wędrówki był dla mnie niespodzianką.




To zdjęcie nazywa się: dlaczego nie wzięłam aparatu???



Chciałyśmy też nagrać Wam dziś jakiś filmik, ale zaczęło padać... Za to na podwórku spotkałyśmy małego berneńczyka o którym pisałam w moim poprzednim poście. Jako dziecko miałam identycznego pluszaka.
Tych zdjęć nie obrabiałam.








Riko a sporty - po co nam to?

W dzisiejszym poście co nie co o zamiłowaniu Riko.
Riko jest psem typu 'workingowca', który potrzebuje DUŻO wysiłku, psychicznego i fizycznego. Nie jest oczywiście borderem czy innym takim ale ciężko go zmęczyć. Staram się jak mogę, czasem nawet się udaje ;)
Tę dawkę wysiłku próbuję zapewnić  mu przez trenowanie sportów, są one zarazem świetną metodą wspólnego spędzania czasu i pogłębiania więzi.  Riko jest bardzo pojętny i najczęściej nauka nowego zachowania trwa jedną sesję treningową.
Coraz częściej uważam, że najlepszym sportem dla Riko jest obedience, jednak ćwiczymy również agillity, frisbee i bieganie. No i oczywiście sztuczkujemy co nie miara! Obi to sport w którym Riko potrafi się na tyle skupić, aby zmęczyć mózg. Ćwiczymy teraz ile się da (oczywiście bez przesady), a to dlatego, że w pierwszym tygodniu grudnia mamy pierwsze zawody.
Lena dotrzymuje nam towarzystwa. Sama też trenuje, to właśnie od niej się "zaraziłam" tym sportem. Na te zawody nie wiadomo czy jedzie, ale kiedyś na pewno wystartujemy razem :)